Rogal marciński okiem dietetyka

W Poznaniu, 11 listopada to nie tylko Święto Niepodległości, ale również (a może przede wszystkim) imieniny Świętego Marcina. Z tej okazji Poznaniacy chętnie zajadają się rogalami świętomarcińskimi. Co na to dietetyk?

Rogal ma kształt półksiężyca, wypiekany jest z ciasta półfrancuskiego, nadziewany białym makiem z cukrem, rodzynkami, orzechami i owocami w syropie lub kandyzowanymi. Jest posmarowany pomadą i posypany orzeszkami. W składzie tradycyjnej receptury znajdziemy też margarynę, masę jajową i aromat migdałowy. Rogal waży nawet 250 g i potrafi mieć aż 1200 kcal. To ponad połowa dziennego zapotrzebowania energetycznego przeciętnej kobiety i prawie całodzienne zapotrzebowanie dla przedszkolaka! – podkreśla nasza dietetyk – Krystyna Fiedler.

Wspomniana margaryna nie jest tą, którą eksperci radzą smarować pieczywo. To utwardzony tłuszcz roślinny zawierający izomery trans kwasów tłuszczowych, niekorzystne dla zdrowia. Pocieszeniem są orzechy, które są już źródłem zdrowych wielonienasyconych kwasów tłuszczowych oraz mak stanowiący świetne żródło wapnia.

Kto powinien uważać?

Rogale zawierają gluten, mleko, jajka, orzechy i owoce (najczęściej skórkę pomarańczową). Nie mogą ich spożywać osoby chorujące na celiakię, mające alergię na białko jaja, białko mleka krowiego czy nietolerancję laktozy. Orzechy mogą wywołać silną reakcję alergiczną. Uczulonym można być też oczywiście na wspomnianą skórkę pomarańczową czy mak. Alergicy zawsze muszą zwracać uwagę na skład spożywanych produktów.

Kobiety w ciąży i mamy karmiące muszą dbać o jakość tłuszczów w swojej diecie. Rogale niestety wypadają słabo.

Dzieci lepiej, aby unikały słodyczy, ale święta rządzą się swoimi prawami. Odrobina rogala nie zaszkodzi.

W przypadku najmniejszych dzieci (< 3 r.ż.) nie zachęcam do częstowania – im później zaznajomimy dziecko ze słodyczami, tym lepiej. Przedszkolaki po zjedzeniu rogala nie będą miały raczej apetytu na obiad czy kolację.

Z rogalami na św. Marcina jest trochę jak z Tłustym Czwartkiem. Jedni tradycyjne słodkości jedzą w dużych ilościach, inni trochę do kawy. Są tacy, którzy ich po prostu nie lubią — im wyjdzie to „na zdrowie”.

Słodkości mogą stanowić element diety. Nie są zakazane, jednak umiar jest wskazany. Sięgajmy po produkty z dobrym składem – radzi Krystyna Fiedler.